Ochrona masy mięśniowej, siła do treningu na redukcji.

Od 25 dni trzymam się kropka w kropkę swojej rozpiski diety i treningu. Choć na początku nie do końca stosowałam się do zaleceń treningowych. Przez pierwszy tydzień, a dokładniej 5 dni - trzymałam się tylko diety, nie trenowałam. Kolejny tydzień to były tylko treningi siłowe 4 x tygodniowo, a po treningu interwały - czyli klasycznie. Dopiero od tygodnia do tych 4 dni włączyłam 2 kolejne przeznaczone na sam trening aerobowy, czyli na chwilę obecną trenuję 6 razy w tygodniu. Przy tym pracuję na pełen etat, a na siłownie dojeżdżam kilka kilometrów - także to nie jest tak, że wstaję, idę na siłownię, a potem nic konkretnego nie robię, więc mam czas, mam energię i siłownia jest tylko moim jedynym zajęciem. Jestem normalnym człowiekiem, który ma normalną pracę - nie związaną z fitnessem czy kulturystyką, ale owszem, jest to praca związana z gastronomią jakby nie patrzeć. Do czego zmierzam? Zmierzam do tego, że też jestem zmęczona. Ale po miesiącu już nawet automatycznie sięgam tylko po te produkty, które mogę jeść, a cała reszta jest mi obojętna. Jedyną radością i ekscytacją za każdym razem jest trening.

Treningi są dla mnie odskocznią od codzienności. Skupiam się na sobie i nie muszę myśleć o pracy, o jedzeniu, o swoich pozostałych obowiązkach. Jestem zupełnie inną osobą na treningu i inną zawodowo, a jeszcze inną prywatnie kiedy ktoś ma okazję poznać mnie bliżej. Z pozoru sprawiam wrażenie osoby silnej, stanowczej, opanowanej, ludzie mówią czasami, że sprawiam wrażenie osoby oschłej, zimnej - ale to nie wynika z mojego charakteru tylko ze stanowiska, które zajmuję zawodowo. Zdarza mi się wrócić do domu i się popłakać bo sobie nie radzę, bo nie mam na coś już siły, bo jestem zmęczona. Zdarza mi się wrócić i trzaskać drzwiami, albo wyżyć się na przypadkowej osobie, która jest niczemu niewinna, za to że musiałam opanować emocje w pracy. Czasami przesypiam cały dzień, bo mam wszystkiego dość. A najczęściej po prostu wyładowuje swoją frustrację na treningu.

Moje treningi są bardzo intensywne. Nie tylko pod kątem czasu trwania treningu (+/- 2/2,5h) ale też pod kątem obciążeń, które do tego treningu zostają użyte. W czasie treningu dochodzi do sporego deficytu energetycznego, który w trakcie trwania diety redukcyjnej jest jak najbardziej wskazany, ale biorąc pod uwagę to, że zabieram sobie sporo kalorii z pożywienia, to dodatkowo tracę je na treningu. Z pozoru mogłoby się wydawać, że to bardzo dobrze, ponieważ deficyt jest większy, a kilogramy lecą szybciej. Niekoniecznie tak jest. Jeśli ktoś pracował nad swoją masą mięśniową, a teraz chce te mięśnie pokazać to szybki spadek wagi i zbyt drastyczne cięcie kalorii odbije się na masie mięśniowej. Mniejsza podaż energetyczna wiąże się też ze spadkiem odporności i wydolności organizmu, a tego osoba trenująca też nie chce. Dlatego ja w swoim dziennym zapotrzebowaniu uwzględniam suplement, który dla innych jest nic nie warty i w ogóle nie potrzebny - carbo. W trakcie każdego treningu siłowego (nie w dni kiedy robię same aeroby) piję zamiast zwykłej wody, wodę z odpowiednią dla siebie ilością carbo.



Carbo to nic innego jak odżywka węglowodanowa. Pita w trakcie treningu nie pozwala na zbytni ubytek glikogenu, dostarcza energii, zmęczenie pojawia się później, ponadto poprawia regenerację powysiłkową mięśni. Po treningu poziom glikogenu bardzo spada, a to powoduje duże osłabienie i wolniejszą regenerację tkanki mięśniowej. W normalnych warunkach, odbudowa glikogenu może trwać nawet 48 godzin. To by nawet tłumaczyło propagowanie uprawiania aktywności fizycznej 3 razy w tygodniu  czyli poniedziałek, czwartek i niedziela. Aczkolwiek trening 6 dni w tygodniu uniemożliwia jednym słowem odbudowę glikogenu na bieżąco, stąd z pomocą przychodzi właśnie odżywka węglowodanowa. Oczywiście nie można jej pić nie wiadomo ile i należy ją wliczać w swoje dzienne zapotrzebowanie i makroskładniki jako węglowodany. Jeśli ktoś niekoniecznie chce je popijać w trakcie treningu, to około treningowo też będą dobrą opcją. Przed treningiem dodadzą siły,a  po treningu uzupełnią utracone pokłady energii i zapobiegną katabolizmowi.




Drugim suplementem wspomagającym mój organizm w trakcie redukcji tkanki tłuszczowej są aminokwasy czyli wszystkim znane BCAA, choć w sumie suplement ten tak samo przyjmowałam robiąc masę mięśniową, ale! BCAA w połączeniu z węglowodanami usprawniają proces spalania tkanki tłuszczowej, tej podskórnej której najtrudniej jest się pozbyć. Oczywiście BCAA przyczynia się również do szybszej regeneracji potreningowej i szybszej regeneracji, ale to akurat zaskoczeniem chyba nie jest dla nikogo, bo właśnie te właściwości tego suplementu są najczęściej "reklamowane" i powszechnie znane.



Efekt trzymania diety i treningu oraz odpowiednio dobranej suplementacji jest taki, że po 25 dniach na wadze jest mniej o 4 kg i to samego tłuszczu. Masa mięśniowa pozostaje nienaruszona, poziom wody jest taki sam, kości ważą tyle samo i mam nadzieję, że tak pozostanie. Choć jestem na etapie gdzie zmęczenie sięga zenitu, zarówno te psychiczne jak i fizyczne, to wiem że nie mogę się poddać. Zawsze robiłam to w tym momencie i nigdy nie doszłam w pełni do swojego celu. Osiągnęłam w swoim 25 letnim życiu już bardzo dużo i jestem ze swojego życia bardzo zadowolona dlatego skoro przeszłam cała drogę żeby mieć to co mam, to nie mogę poddać się teraz kiedy kolejny sukces mam na wyciągnięcie ręki, a potrzebna jest do tego tylko odrobina dyscypliny, którą posiadam. Bo kto jak kto, ale ja akurat nie jestem stworzona do przegrywania! ;)

Komentarze

Popularne posty